Elektromagnetyzm jest jednym z czterech podstawowych oddziaływań we wszechświecie. Pozostałe to grawitacja, silne oddziaływanie atomowe i słabe oddziaływanie atomowe. Wymieniona wyżej trójca została odkryta znacznie później niż elektromagnetyzm i stąd nie towarzyszy im pewna atmosferę tajemniczości i religijnego doświadczenia. Odkrycie kamieni magnetycznych i bursztynu uruchomiło wyobraźnię ludzi ówcześnie żyjących w utożsamianie źródła siły działającej na odległość w boskiej naturze tej siły. Ernest Benz (1907-1978), autor książki „The Theology of Electricity: On the Encounter and Explanation of Theology and Science in the 17th and 18th Centuries” (rok wydania 1989)[1] uważał, ze wspomnianym odkryciom towarzyszyła znacząca zmiana w obrazie Boga, prowadząca do zupełnie nowego rozumienia relacji ciała i duszy, ducha i materii.
Rys. 1 Okładka wydania angielskojęzycznego książki Ernsta Benza
Już w starożytności uważano, że bursztyn i magnes posiadały duszę. Starożytni Sumerowie włączali w element stroju magnetyczne amulety z wygrawerowanym obrazem boga babilońskiego Marduka, nadając mu cechę „tego-który-działa-na-odległość”. Amulety te, jak wierzyli chroniły ich przed wpływem złych duchów. Początek naszej ery przyniósł bardziej komercyjne działanie elektryczności i magnetyzmu. Scribonius Largus (ok. 1 – ok. 50), nadworny lekarz cesarza Klaudiusza był prekursorem używania elektryczności, generowanej przez drętwę, rybę żyjącą w Tybrze o łacińskiej nazwie „torpedo”. Uczeni średniowieczni, Awicenna (980 – 1037) i Awerroes (1126 – 1198) czerpali moc uzdrawiającą z elektryczności generowanej przez inne ryby, m.in. suma i węgorza. Wszystkie te zabiegi łączyły elektryczność i magnetyzm z myśleniem ezoterycznym, mającym moc uzdrawiania.
Magnetyzm pobudzał też poetów i mistyków, którzy oddziaływanie magnetyczne przypisywali kontaktom między Bogiem a ludźmi. Dobrym przykładem takiego podejścia jest poeta i mistyka dolnośląski Angelus Silesius (pol. Anioł Ślązak; 1624–1677), który pisał tak:
Miłość jest jak magnes, gdy ku Bogu wzywa, zaś samego Boga nawet w śmierć porywa.
Magnes duchowy i stal
Bóg jest magnesem, moje serce jest stalą
Zawsze zwraca się do Niego, gdy tylko go dotknie
Magnetyzm i elektryczność rozpatrywane jeszcze oddzielnie, ze względu na tajemniczość ich działania, prowadziły myślicieli starożytnych i średniowiecznych do nadania im cechy boskości, rozumianej jako niemożność jednoznacznego ich zdefiniowania. W odróżnieniu od zjawisk mechanicznych, zjawiska elektryczne i magnetyczne, nie miały jednej interpretacji. Dał temu wyraz pierwszy historyk elektryczności, Joseph Priestley (1733 – 1804): …Aby pojąć sposób, w jaki niewidzialny czynnik wytwarza niemal nieskończoną różnorodność widzialnych skutków, należy pozostawić pełną swobodę wyobraźni. Ponieważ czynnik jest niewidzialny, każdy uczony ma całkowitą wolność i może robić, co u się tylko podoba.[2]
W połowie osiemnastego wieku elektryczność i magnetyzm nadal były uznawane za źródło zdrowia i życia, a zatem traktowane były jako swoiste elan vital (energia życia). Tutaj przytoczyć trzeba Franza Antona Mesmera, wiedeńskiego lekarza, który w Paryżu praktykował leczenie magnetyczne, „wyrównując” pole magnetyczne w ciele pacjenta za pomocą swoich rąk, wspomaganych użyciem magnesów. Uważał, że czynnikiem odpowiedzialnym za zdrowie ludzkie jest wewnętrzny magnetyzm, który nazywał magnetisme animal, co zostało przetłumaczone na polski, w sposób bardzo niefortunny, jako magnetyzm zwierzęcy. Należało tutaj posłużyć się łacińskim znaczeniem słowa anime – dusza. Ale niezależnie od takiego czy innego tłumaczenia, ideą Mesmera było założenie istnienia wzajemnego wpływu między ciałami niebieskimi i organizmami ludzkimi. Historia Mesmera, jego niebywałego sukcesu w salonach paryskich, a potem wielkiej porażki, będącej wynikiem poważnej refleksji naukowej na temat jego technik terapeutycznych, godna jest oddzielnego opracowania. Praktyka leczenia wprowadzona przez Mesmera uzyskała eponimiczną nazwę: mesmeryzm, a elementy tej praktyki są do tej pory gdzieniegdzie spotykane w terapiach alt-medycznych.
Istnienie naturalnej elektryczności w organizmie ludzkim doszukiwali się włoscy uczeni, Luigi Galvani i Alessandro Volta. Przez lata toczyli istotny spór o naturę elektryczności w organizmie zwierząt (głównie żab), który, jak się okazało po latach, był bezpodstawny, bo obaj uczeni mieli rację. Wynikiem aktywności włoskich uczonych była bateria, wytwarzająca prąd elektryczny, zaprezentowana przez Alessandro Volta w 1800 roku.
Mistyczne podejście do magnetyzmu i elektryczności zostało w dużym stopniu osłabione odkryciami Oersteda, Faradaya, a przede wszystkim modelem stworzonym przez Jamesa Clerck Maxwella. Odkrycia przytoczonych fizyków, a w szczególności model matematyczny elektromagnetyzmu zbudowany przez Maxwella wprowadził interesujące nas zjawiska fizyczne do obszaru wiedzy, poddanej opisowi matematycznemu, a zatem pozbawionej nimbu boskości.
Odejście od mistycyzmu okazało nieoczywiste, albowiem w model matematyczny, opracowany przez Maxwella, zostało włączone ŚWIATŁO. Z punktu fizycznego fakt ten wskazuje tylko na to, że w widmie częstotliwości pola elektromagnetycznego jest taki obszar tego widma, który przejawia się w postaci światła widzialnego. Jednak dla tych, którzy poszukują elementów mistycznych równania Maxwella są wyrazem mocy Bożej w kreacji świata. Często jest to podejście do tego problemu w sposób dowcipny i wtedy powstaje , wywołujące uśmiech, połączenie cytatu biblijnego z równaniami Maxwella (rys.2):
Rys.2 Przykład nadruku na koszulkach
Czasami jednak chęć włączenia elektromagnetyzmu (światła) do metafizycznej interpretacji prowadzi do powstania trudnych do akceptacji konstrukcji myślowych. Przykładem może być publikacja Janusza Sławińskiego „Cień Boga-światło. Elektromagnetyzm a niektóre problemy ontologiczne i eschatologiczne” opublikowany w wydawnictwie Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu w 2007 roku. Autor opracowania (ur.1932) jest profesorem chemii, a do refleksji nad światłem skłoniły go badania, jakie prowadził nad chemią luminescencji oraz tzw. ultrasłabego świecenia układów żywych.
Światło, jako forma promieniowania elektromagnetycznego, jest w ujęciu Autora, jednością trzech pól wektorowych, które różnią się jedynie formą istnienia, relacjami wzajemnymi i pochodzeniem. Takie podejście do światła prowadzi profesora Sławińskiego do budowy zaskakującego porównania do Trójcy Świętej, gdzie ładunek Q(Pater-Ojciec) wytwarza pole elektryczne E(Filius-Syn), a zmienne pole E indukuje zmienne pole magnetyczne B(H)(Spiritus Sanctus-Duch Święty). Dalsze rozważania Profesora wiodą go do budowy analogii pomiędzy emisją pola elektromagnetycznego i jego anihilacją w procesie dyssypacji a narodzinami i umieraniem organizmów żywych.
Przytoczona praca wskazuje na konieczność stosowania silnej dyscypliny myślowej i wstrzymywanie się od prób przekraczania własnych kompetencji.
[1] Pierwsze wydanie książki w języku niemieckim miało miejsce w 1970 roku
[2] The History and Present State of Electricity, with Original Experiments (1767)